Część moich "znajomych" na wiadomym portalu społecznościowym bierze udział w następującej "akcji":
"Zapełnijmy fejsa poezją! Niech ci, którzy nas inwigilują, poczytają przy okazji trochę wierszy. Polub ten wpis, a wyznaczę Ci poetkę lub poetę. Wyszukaj w sieci jeden z jej/jego wierszy, opublikuj na swoim profilu."
Przedsięwzięcie samo w sobie jest oczywiście jałowe, bo polega na swojskim Ctrl-C Ctrl+v. Ciekawej byłoby, gdyby obok publikacji wiersza musiała pojawić się choćby króciutka interpretacja wstawiającego. Ale wiem, za dużo wymagam... Ale nie w tym rzecz.
Mnie zaproponowano Zbigniewa Herberta. Za pewne z racji tego, iż dawnymi laty byłem jego wyznawcą. Pałałem doń miłością ślepą i nieokiełznaną. Z czasem przyszło opanowanie, ale miłość nie wygasła, ani nawet nie osłabła. Stała się chyba nieco dojrzalsza, mniej żywiołowa, bardziej - że tak z grubej rury palnę - kontemplacyjna. Wybrałem wiersz Pan Cogito i długowieczność. Nie dlatego, że jest moim ulubionym, ale w rzeczy samej, cenię go nad wyraz wysoko.
Herbert, wzgardzony za patos i koturnowość tu jest oczywiście koturnowy i patetyczny, ale paradoksalnie jest to tak ironiczna koturnowość i tak zgryźliwy patos, że aż się gęba cieszy.
jeśli wierzyć
teologom ptaków
dusza jaskółek
ulatuje do raju
po dziesięciu
ziemskich wiosnach
w tym wieku
panicz Cogito
studiował ze zmiennym szczęściem
IV klasę szkoły powszechnej
i zaczęły interesować go kobiety
Jest w tym wierszu ten oklepany Herbertowski stoicyzm, ale podany jakoś tak ciepło, jest jakby rozminowany, rozbrojony. Zawsze, gdy go czytam, przychodzi mi na myśl cytat z Lemowego Szpitala przemienienia "Wszystko ma swój sens tylko dlatego, bo się kończy". No i tyle w temacie...